-A królewiczowi to nie za wygodnie?
-Nie, jest wręcz idealnie.-Wyszeptał zaspany Leon i znowu walnął w kimono.
-Kochanie wiesz, że dzisiaj idziemy do Studia?
-Skarbie, a twój brzuch?
-Dzisiaj jest o wiele lepiej, ale...
-Kotek boli Cię ciągle?
-Ale tylko trochę, no weź!
-No dobrze skarbie, ale będę się Tobą opiekować.
-Oczywiście.
-To co wstajemy?
-Czyżby moja ukochana była zazdrosna?
-NIE! No dobra jestem zazdrosna, ale jak jakieś puste lale mi się na Ciebie jeszcze rzucą i co wtedy będzie?
-Spokojnie kochanie, przecież doskonale wiesz, że kocham tylko i wyłącznie Ciebie, a jakaś pusta lala nie dorównuje Ci nawet do pięt.
-Leoś lepiej już wstawajmy, bo przecież został tylko tydzień do naszej tygodniowej przerwy, a ja wolę być na zajęciach.
-Kocie, pamiętasz co mi obiecywałaś?
-Oczywiście, a wiesz,że jestem już teraz na Ciebie napalona jak cholera? W bokserkach wyglądasz tak pociągająco.
-To zrywamy się dzisiaj z zajęć?
-A ty chcesz się ze mną kochać?
-No wiesz... Ja chcę bardzo.-Wymruczał mi swoim seksownym głosem do ucha Leon, a ja poczułam, że robi mi się gorąco.
-Leon, jednak lepiej nie opuszczać zajęć, wiesz jaki jest Pablo, a poza tym już wczoraj mnie nie było.
-A wiesz, że i tak nie będziesz mogła tańczyć?
-CO?! Ale dlaczego?!
-Pielęgniarka mi to mówiła.
-No ok...
-Kochanie ja idę na chwilę do pokoju, żeby się ogarnąć, a ty jak będziesz gotowa przede mną to przyjdź, OK?
-Dobrze.-Chłopak nakładając swoje dżinsy, które miał na sobie wczoraj posłał mi swój promienny uśmiech za który mogłabym zabić. Nałożył jeszcze swoją bluzę i w miarę gotowy złożył na moich ustach namiętny pocałunek i ruszył do swojego domku.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nawet się nie obejrzałem, a byłem już u nas w domku. Jako, że jeszcze wcześnie wszedłem tak, żeby nie obudzić chłopaków i podreptałem do mojego pokoju. Zgarnąłem z kaloryfera mój niebieski ręcznik i wszedłem do łazienki. Gdy zobaczyłem moje odbicie w lustrze... MASAKRA! O nie! Przecież nie mogę tak wyglądać! Rozwalone włosy, podpuchnięte oczy, tylko jedno w tym mi się podoba... Ślady szminki Vilu na moim torsie. O tak, Leoś lubić. W końcu postanowiłem działać. Rozebrałem się z moich spodni i bokserek po czym zupełnie nagi wszedłem do kabiny prysznicowej. Odkręciłem letnią wodę, która zaczęła obmywać moje umięśnione ciało. Umyłem się męskim adidasem, a włosy miętowym szamponem. Pianę powstałą z rozmydlenia spłukałem i gdy byłem gotów zawinąłem się ręcznikiem w pasie i stanąłem przed moim zaparowanym lustrem. Na początek wytarłem moje ciało i ubrałem na siebie świeże bokserki. Wysuszyłem moje kasztanowe włosy, które na początku lekko oklapły. Wziąłem z umywalki szczotkę i grzebyk, którymi zacząłem układać moje wcześniej nażelowane włosy. Gdy miały idealną objętość popsikałem je jeszcze lakierem i zacząłem ubierać się we wcześniej przygotowany zestaw składający się z beżowych rurek, białego t-shirtu i niebieskiej koszuli, którą zostawiłem rozpiętą. Zadowolony popsikałem się jeszcze ulubionymi perfumami Violi i wyszedłem z zaparowanego pomieszczenia, czyli łazienki. Zgarnąłem jeszcze z łóżka torbę z moimi rzeczami na dziś i poszedłem szybko do pokoju Violetty.
-Skarbie już jestem.-Nie uzyskałem odpowiedzi, więc wszedłem do pokoju Vilu.-Violu?
-Kim ty jesteś! Kim ja jestem?!
-Violetta to ja, Leon. Jestem Twoim chłopakiem.-Dosiadłem się do szatynki i chwyciłem jej dłonie, ale ona mi się wyrwała.-Violetta chodź.
-Po co?! Chcesz mnie zgwałcić!?
-Nie, spokojnie.-Pomogłem szatynce wstać i zaprowadziłem ją do małego saloniku w którym siedziały dziewczyny.
-Kim one są!?
-Violu to my, Fran i Cami.
-Kim wy wszyscy jesteście!?
-Leon dlaczego ona nic nie pamięta?
-Nie wiem! Rano było normalnie, a teraz... Ktoś jej po postu dosypał czegoś do posiłku.
-Leon, Cami, Fran? Co ja robię w salonie?
-Ty nas pamiętasz?
-Oczywiście, że tak! Tylko nie wiem co ja robię w salonie.
-Leon musimy z nią jechać do szpitala.
-Po co?! Przecież wszystko jest OK!
-Violu, ale ty masz zaniki pamięci.
-No i co z tego?!
-Kochanie to dla Twojego dobra.-Dałem znak Camili, żeby poszła do Angie z którą wróciła po pięciu minutach.
-Violetta co się dzieje?
-Angie ona ma zaniki pamięci, raz nas nie pamięta, a raz pamięta.
-Dobrze w takim razie jedziemy do szpitala.
-NIE! Ja nie chcę! Zostawcie mnie!-Viola zaczęła się ze mną szarpać, ale nie wygrała bo to ja jestem silniejszy.-Zostaw mnie! Nie chcę!-Z cudem udało nam się zabrać moją dziewczynę do samochodu Angeles. Przez całą drogę do szpitala ona się ze mną szarpała i dostało mi się parę razy w twarz, ale jakoś wytrzymałem. Blondynka zarejestrowała Vilu, a ja ciągle z nią walczyłem.
-Vilu uspokój się, przecież nic Ci nie grozi.
-Puść mnie! Ty zboczeńcu!-Te słowa wypowiedziane przez Violettę mocno mnie zabolały. Gdy lekarz ją ode mnie zabrał ja wybiegłem ze szpitala cały zalany łzami. Zaszyłem się na jakiejś ławce i schowałem twarz w moje dłonie.
-Leon, jeśli chcesz nie musisz dzisiaj iść na zajęcia w Studio.
-Nie Angie, dam radę.
-Nie wolisz posiedzieć przy Vilu?
-Nie, przecież będę mógł przyjść do niej po zajęciach.
-Dobrze w takim razie chodźmy.-Razem z Angie, Fran i Cami udaliśmy się do samochodu naszej wychowawczyni. Oparłem głowę o dość zimną szybę i znowu zacząłem płakać. Najważniejsza osoba w moim życiu właśnie nazwała mnie zboczeńcem. Złapałem się za siny od uderzenia Vilu policzek i zacząłem wyglądać.-Leon już jesteśmy.-Z moich przemyśleń wyrwała mnie Angie, która zawiadomiła mnie o przyjeździe. Wymusiłem sztuczny uśmiech i ścierając łzy wysiadłem z czarnego pojazdu. Jako, że podjechaliśmy pod sam budynek Studio od razu razem z Francescą i Camilą udałem się do środka.
-Leon dlaczego jesteś taki smutny?
-Fran... Nie słyszałaś?
-Hej, nie smuć się! Viola jest pod wpływem jakiś leków i sam widziałeś, że nie była sobą.
-Ale żeby nazywać mnie zboczeńcem!?-Po moich policzkach znowu zaczęły spływać łzy, które szybko starłem.
-Widzę, że nie ma dla Ciebie wytłumaczenia.-Już miałem jej odpowiedzieć, ale zadzwonił dzwonek informujący nas o rozpoczęciu zajęć. W ogóle nie mogłem się skupić, więc poprosiłem Angie o to zwolnienie. Załamany wyszedłem ze szkoły i skierowałem się w stronę miejsca mojego i Violetty. Usiadłem na białej ławeczce i delikatnie przejechałem palcami po napisie, który kiedyś wydrapałem. Rano było jeszcze wszystko OK, a teraz!
-Wszystko w porządku?
-Nina, dlaczego nie jesteś na zajęciach?
-Jak zobaczyłam, że wychodzisz ze Studia musiałam za Tobą pójść.-Brunetka dosiadła się do mnie i zatroskana spojrzała w moje oczy.-Dlaczego jesteś taki smutny? Problemy z dziewczyną?
-Ona mnie dzisiaj nazwała zboczeńcem!
-Leon, ale dlaczego?
-Nie wiem! Niby ktoś ją otruł, ale mogła się powstrzymać!-W moich oczach znowu zaczęły pojawiać się łzy, którym dałem upust.
-Hej, tylko nie płacz!-Dziewczyna mnie do siebie przytuliła i pocałowała w czoło.-Jeśli Violetta tak mówi, to znaczy, że wcale nie jest Ciebie warta.
-Ale ja ją kocham jak cholera.
-Dziękuję Ci, jesteś wspaniała.
-W końcu od czego się ma przyjaciół.
-Nina, nie obraź się, ale ja chyba pójdę do szpitala.
-Jeśli chcesz to mogę iść z Tobą.
-No ok, tylko jak usprawiedliwisz swoją nieobecność?
-A wiesz powiedziałam Angie, że muszę dziś załatwić coś ważnego, ale mniejsza. Idziemy?
-Pewnie.-Otarłem moje ostatnie łzy i razem z Niną zaczęliśmy się kierować w stronę szpitala. Gdy byliśmy na miejscu od razu podszedłem do rejestracji.-Przepraszam, gdzie leży Violetta Castillo?
-A kim dla niej jesteś?
-Chłopakiem.-Kobieta burknęła coś pod nosem i zaczęła jeździć palcem po karcie pacjentów.
-Pierwsze piętro, sala numer 13.
-Dziękuję.-Razem z brunetką udaliśmy się do wyznaczonego miejsca. Z sali mojej ukochanej akurat wychodził lekarz.-Panie doktorze czy mogę wiedzieć co z Violettą Castillo?
-Tak, dzisiaj pobraliśmy jej krew, a wyniki pojawią się jutro. Jeśli okaże się, że to są jakieś groźne leki to zrobimy jej po prostu płukanie żołądka.
-Dziękuję, a czy mogę wejść?
-Oczywiście.-Lekarz zapisał coś w swoich notatkach i zgrabnym krokiem mnie wyminął.
-Nina idziesz?
-A mogę?
-Pewnie.-Brunetka niepewnym krokiem weszła ze mną do sali w której leży Vilu.-Skarbie jak się czujesz?-Dosiadłem się do szatyneczki, a Nina stanęła za mną.
-Co ona tu robi?! To ona mnie otruła!
-Co ty gadasz!? Nina Ci tego nie zrobiła!
-Wierz jej! Może Tobie też coś dosypała!
-Violetta uspokój się!-Gdy na nią krzyknąłem jej ciałem zaczęły miotać niesamowite drgawki. Do jej sali wbiegli lekarze, którzy nas wyprosili, a jeden z nich zasłonił szybę ograniczając mi widoczność.-Nina przepraszam Cię za nią, nie wiem co w nią wstąpiło.
-Nnic się nie stało.-Po policzkach brunetki zaczęły spływać łzy, które od razu otarłem i mocno ją do siebie przytuliłem.
-Wracamy?
-Ttak.-Delikatnie objąłem ciągle płaczącą Ninę moim umięśnionym ramieniem i w takiej pozycji wyszliśmy z białego budynku.
-Lepiej?
-Tak, dziękuję.
-Jeszcze raz Cię za nią przepraszam Violetta dzisiaj jest po prostu jakaś dziwna.
-Leon nie przepraszaj.
-Wiesz co! Mam pomysł! Zabieram Ciebie dzisiaj na lody.
-Leon nie musisz...
-Nina idziesz i bez dyskusji!
-No dobra.-Pociągnąłem brunetkę w stronę budki z lodami i kupiłem nam po cztery gałki różnych smaków.-Pobrudziłeś się, o tu.-Dziewczyna delikatnie wytarła mój nos, a ja zatonąłem w jej niezwykle czekoladowych oczach. Zaczęliśmy się do siebie zbliżać, a nasze usta dzieliły niebezpieczne milimetry... Po chwili poczułem ciepłe wargi Niny na moich. Z mojej dłoni wypadły lody i objąłem delikatnie ją w talii. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale pogłębiłem pocałunek.-Przepraszam, nie powinnam. Najlepiej będzie jak zapomnimy.
-Masz rację.
-Wiesz mi się nawet podobało...-Zobaczyłem, że na policzki Dobrev zaczynają wkradać się rumieńce, które starała się ukryć.-Przepraszam, nie powinnam.
-Nic się nie stało.-Co ja mam jej więcej powiedzieć?! Ja mam Violę, ale ten pocałunek... Wszystko mi się wali!
-Nie, to znaczy...-Podrapałem się nerwowo po karku i zacząłem mówić dalej.-Nina ja mam dziewczynę z którą jestem bardzo szczęśliwy, a ty jesteś wspaniałą dziewczyną i na pewno znajdziesz sobie kogoś lepszego.
-Dlaczego tak mówisz?
- Zrozum mnie... Związek mój i Violetty był wystawiony na wiele prób, a ja jej nie chcę stracić.
-Leon rozumiem, przecież widzę jakim głębokim uczuciem darzysz Violę.
-To co, przyjaciele?
-Najlepsi przyjaciele.-Nina uściskała moją wyciągniętą dłoń po czym ją mocno przytuliłem i pocałowałem w czoło.
-Najlepsi.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejoszka! Kolejny rozdzialik :* . Co dalej z Niną i Leonem? Jak potoczą się dalsze losy? Czy Violetta słusznie osądza Ninę o zatrucie? Tego dowiecie się niebawem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz