poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Rozdział 5- Wisiorek

Obudziłam się jak zwykle dość wcześnie, ale tym razem było mi cholernie ciepło i wygodnie. Leniwie otworzyłam moje zaspane oczy i zobaczyłam, że leżę wtulona w Leona.
-Co ty tu robisz?-Dopiero teraz Leoś się wybudził. Spojrzał na mnie swoimi pięknymi, zaspanymi jeszcze oczkami i pogłaskał czule po głowie.
-A wiesz przyszedłem do Ciebie, bo tak jakoś mi smutno było, a gdy zobaczyłem jak sobie słodziutko śpisz to położyłem się obok Ciebie i tak jakoś zasnąłem...-Leon przy tym tak słodziutko się jąkał, że nie sposób mi było mu nie wybaczyć.
-Spokojnie skarbie wybaczam.-Pogłaskałam Leosia po jego cieplutkim policzku po czym chciałam wstać z łóżka, ale ciepłe ramiona chłopaka mi przeszkodziły.
-A gdzie się pani wybiera?
-Leon muszę się iść umyć, a Tobie też to polecam.
-Ale mi tu tak dobrze, że mógłbym nie wychodzić z Twoich objęć.
-Proszę Cię, za godzinę śniadanie.
-CO?!-Leon momentalnie zerwał się na równe nogi i zaczął pośpiesznie zakładać swoje trampki.-Ja lecę kochanie do siebie, ale później się widzimy.-Chłopak przelotnie musnął moje usta i niczym torpeda wybiegł z mojego pokoju, a następnie domku co mnie bardzo rozbawiło. Pośmiałam się trochę i sama uznałam, że czas się ogarnąć. Wiem, że dzisiaj wolne, bo w końcu sobota ale lepiej być w miarę chociaż ogarniętym. Zeszłam z mojego łóżka i udałam się do łazienki. Zdjęłam moje kaczuszkowe kapcie, rozebrałam się i całkiem naga weszłam do kabiny prysznicowej. Odkręciłam strumień wody, który momentalnie obmył moje ciało powodując delikatny dreszcz. Na rękę wylałam odrobinkę malinowego żelu, który wtarłam w całą powierzchnię ciała. Spłukałam powstałą z  żelu pianę i jako, że włosy myłam wieczorem wyszłam z kabiny owijając się w różowy ręcznik. Gdy moje stopy dotknęły zimnych kafelków w podłodze ponownie przebiegł po moim ciele przyjemny dreszczyk. Wytarłam się do końca, założyłam świeżą bieliznę po czym ubrałam się w to. Włosy delikatnie pokręciłam i zrobiłam delikatny make-up. Poprawiłam jeszcze raz usta baby-lipsem i już gotowa wyszłam do pokoju. Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie i okazało się, że zostało mi tylko pięć minut. Laski już wyszły, więc zakluczyłam domek i powolnym krokiem udałam się do stołówki, która jak się okazało jest już pełna. Zajęłam swoje miejsce obok Leona i przywitałam go soczystym buziakiem w usta.-Ślicznie wyglądasz.-Wyszeptał Leoś na moje ucho przez co poczułam jak robię się czerwona. Po ostygnięciu temperatury mojego ciała na talerzyk nałożyłam tradycyjnie bułkę, twaróg i pomidora z których zrobiłam sobie pyszną kanapkę. Upiłam z kubka łyka herbaty nalanej przez szatyna i zaczęłam czekać na ogłoszenia.
-Dzisiaj dzieciaki macie wolne, ponieważ jest sobota. Prosimy Was, żebyście na siebie uważali, ponieważ jesteście artystami. To z ogłoszeń na dziś tyle i życzymy miłego weekendu.-Angeles skończyła swoje przemówienie z wielkim uśmiechem na twarzy. Dokończyłam picie pysznej herbatki po czym udałam się do domku. Wzięłam z biurka mojego Samsunga i sprawdziłam czy przyszły jakieś wiadomości. O super rodzice dzwonili! Później oddzwonię. Niechętnie odłożyłam telefon z powrotem na swoje miejsce i walnęłam się na moje łóżko na którym leży moja różowa pościel przywieziona z domku. Wtuliłam się delikatnie w misia od Leosia delikatnie przymykając oczy.
-Księżniczko chcesz iść na spacer?-Przestraszona otworzyłam moje oczy, a gdy zauważyłam Leona stojącego przy framudze drzwi emocje opadły. Podniosłam się i przetarłam moje oczy.-Ty chyba śpiąca jesteś.-Stwierdził uśmiechnięty szatyn na co przecząco pokiwałam głową.-Violu przecież widzę.
-No dobra jestem strasznie śpiąca, ale chcę spędzić z Tobą wspaniały dzień.
-Violu proszę Cię, jeśli jesteś śpiąca to wyśpij się, a na spacer pójdziemy później.
-Leon...
-Viola...
-Plosseeeee....-Zrobiłam mój słynny wzrok, któremu jeszcze nikt się nie oparł.-Zrób to dla mnie.
-No ok, ale jak zaśniesz nie ponoszę odpowiedzialności.
-Dziękuję, dziękuję! Jesteś taki wspaniały!-Poderwałam się do góry i bardzo mocno przytuliłam mojego przyjaciela, czekaj on jest moim chłopakiem. Mniejsza, przytuliłam do siebie bardzo mocno Leosia i złożyłam na jego cudnych ustach namiętny pocałunek. Gdy zgarnęłam moją torebkę ze wszystkimi niezbędnymi rzeczami chwyciliśmy się za ręce i ruszyliśmy do wyjścia. Powiedziałam dziewczynom, że wychodzimy, a one kazały nam być grzecznie... Tsa. Wyszliśmy z akademika na świeże powietrze i od razu ruszyliśmy w stronę pięknego parku. Chodziliśmy za ręce co chwila skradając sobie słodkie buziaki.
-Nawet nie wiesz jaki jestem z Tobą szczęśliwy Violu, nigdy bym nie pomyślał, że będziemy się przyjaźnić, a tym bardziej ze sobą chodzić! Tak strasznie Cię kocham skarbie.
-Ja Ciebie też strasznie kocham.
-Chodź pokażę Ci pewne piękne miejsce.-Chłopak chwycił jeszcze mocniej moją kruchą rękę po czym zaprowadził nad jeziorko.-Podoba się?
-Tutaj jest pięknie.-Odpowiedziałam siadając obok Leosia na białej ławeczce.
-Gdy zobaczyłem to miejsce od razu o Tobie pomyślałem.-Wyznał szatyn chwytając mnie za rękę.
-Dlaczego?
-Bo tutaj jest tak pięknie...
-Czy ty chcesz mi powiedzieć, że jestem pięknie?-Przez moje słowa Leoś zaczął się tak słodziutko czerwienić, więc pogłaskałam go po jego czerwonym jak burak policzku.
-Leoś nie wstydź się swoich uczuć.
-Jesteś taka piękna.-Chłopak pogłaskał mnie czule po głowie obdarzając mnie swoim pięknym uśmiechem.-Violu jja mam coś dla ciebie.-Mówiąc to szatyn wyciągnął z kieszeni swojej bluzy czerwone pudełeczko. Otworzył je, a moim oczom ukazał się piękny wisiorek z literką "L" w serduszku. Gdy ujrzałam ten przedmiot łzy poleciały mi po policzku.
- Mogę?
- Dziękuję Leoś . Tak.-Odsłoniłam moją szyję zgarniając wszystkie włosy na bok. Szatyn zapiął mi piękny wisiorek na szyi, którą następnie namiętnie pocałował.-To jest takie piękne, dziękuję.-Odwróciłam się przodem do Leona i mocno go pocałowałam.-Kocham Cię.
-Ja Ciebie też kocham. A podoba Ci się?
-Jest najpiękniejszy jaki kiedykolwiek dostałam!-Przytuliłam się mocno do mojego chłopaka i delikatnie pocałowałam wewnętrzną część jego dłoni.-Jesteś dla mnie taki kochany.
-Violu, po prostu chcę żeby moja księżniczka miała wszystko czego potrzebuje i zawsze, ale to zawsze była szczęśliwa.-Gdy Leon wypowiadał te słowa w moich brązowych oczach zakręciła się łezka.-Hej, skarbie nie płacz.
-Ja nie płaczę ze smutku, albo złości, to są łzy szczęścia.
-Violetta może chcesz już wracać?
-Tu jest wspaniale, ale lepiej już wracajmy.
-Obiecuję, że będziemy tu przychodzić kiedy tylko będziemy mieć wolne.
-Naprawdę?
-Od dziś to jest nasza ławka.-Chłopak wyjął z kieszeni składany nożyk, którym wygrawerował mały napis "Leonetta na wieki".
-Wiesz, że to karalne?
-Wiem, ale z miłości do Ciebie oszalałem.
-Jesteś taki słodki.-Przejechałam palcami po napisie i sama do siebie się uśmiechnęłam.
-To co kochanie, wracamy?
-Wracamy.-Szatyn pomógł mi wstać z miejsca tym czasowego spoczywania po czym podał mi rękę i ruszyliśmy do miejsca naszego tymczasowego zamieszkania. Chłopak po drodze kupił nam jeszcze lody, które zjedliśmy idealnie wchodząc do akademiku.
-Widzimy się później?
-Pewnie, tylko teraz wyspowiadam się dziewczynom, ale po spowiedzi jestem tylko i wyłącznie twoja.
-Dobra skarbie leć do dziewczyn. Powodzenia.
-Nie dziękuję.-Pocałowałam usta mojego wspaniałego chłopaka po czym wzięłam głęboki wdech i ruszyłam do domku.-Laski jestem!-Gdy tylko dałam oznaki życia dziewczyny energicznie do mnie podeszły i zaciągnęły do mojego pokoju. Usadziły na łóżku, a same usadowiły się na biurku.
-I jak było?! Wszystkie szczegóły!
-Ok...-Ponownie głęboko odetchnęłam i zaczęłam im opowiadać.-Najpierw z Leonem udaliśmy się na taki mega romantyczny spacer, a on zaprowadził mnie nad takie piękne jeziorko. Wtedy wyznał mi miłość tak szczerze i do tego dał mi piękny wisiorek.
-To pokaż!-Dziewczyny podleciały do mnie oglądając prezent od Leosia.
-Jakie to piękne.-Skwitowała Fran.
-Dobra opowiadaj dalej.-Nalegała Cami z powrotem siadając na blacie biurka. Zaczęłam opowiadać dalej z wielkim bananem na twarzy.
-No i potem Leon wyjął taki mały, składany nożyk i wygrawerował na ławce napis "Leonetta na wieki". No i tak praktycznie to koniec, tylko po drodze do akademika wstąpiliśmy do lodziarni.-Z końcem mojego opowiadania każda z dziewczyna się popłakała.-Laski co jest?
-No, bo Leon jest taki romantyczny i ty masz tyle szczęścia.
-Oj dziewczyny.-Podeszłam do płaczących przyjaciółek i mocno je do mnie przytuliłam.-Fran przecież ty masz chłopaka, a Camii kogoś znajdziemy.
-No właśnie tak jakby już nie mam...-Zaczęła Fran spuszczając głowę.
-CO?! Może mam pogadać z Leonem, żeby poroz....
-Nie Violu.
-Ale co się z wami stało?-Spytała Camila chwytając smutną Włoszkę za jedną rękę a ja za drugą.
-No, bo odkąd ich rodzice zaczęli lepiej zarabiać i chłopakom nic nie brakuje Marco poprzewracało się w głowie, jest zarozumiały, zadufany w sobie i ciągle marudzi. Viola, a Leonowi nic nie odbija?
-Jemu? Absolutnie nie!
-Bracia, a jednak tak się różnią.
-Fran próbowałaś z nim pogadać?
-Żeby to raz! Ale on zawsze powtarza to samo.
-To okropne jak pieniądze potrafią zmienić człowieka!
-Cami ma rację! Francesca tak nie może być, jeśli on traktuje Ciebie jak zabaweczkę to nie jest Ciebie wart. Jesteś wspaniałą, energiczną, kochającą dziewczyną, która wskoczyłaby za tym dupkiem w ogień, a on tak okropnie Cię traktuje!
-Viola, żeby to było takie łatwe... Kocham go jak cholera!
-No właśnie... Kurde co my mamy zrobić?!
-Fran....-Chyba wpadłam na pomysł!-A może spróbuj być wobec niego taka sama, a wtedy zobaczy jak ty się czujesz i może się zmieni.
-Myślisz, że to pomoże?
-No wiesz zawsze możemy spróbować.
-Wiesz co Fran, Vilu ma rację.
-Dziękuję Wam, jesteście kochane.-Włoszka przytuliła nas obie po czym obdarowała nas swoim promiennym uśmiechem.
-Laski ja już muszę lecieć.
-A gdzie się wybiera panienka Castillo?-Spytały dziewczyny z chytrymi uśmieszkami.
-Tak, owszem idę do Leona.
-AAA!!! Tylko mi tam grzecznie!
-Dziewczyny!-Trzepnęłam obie po ramieniu po czym ogarnięta udałam się do pokoju mojego ukochanego. Po drodze oczywiście musiałam wpaść na te dwa plastiki. Zgrabnie je wyminęłam, ale one chwyciły mnie za ramię.-Czego?!-Warknęłam oburzona.
-Oj Violu co tak ostro?-Spytała przesłodzonym głosem Ludmiła.
-Właśnie, właśnie.
-Czego chcecie?
-Chciałyśmy Ci życzyć szczęścia z Leonem.-Spojrzały na siebie porozumiewawczo i zaczęły mówić dalej tymi swoimi głupimi głosikami.-Uważaj żeby Ci ktoś go nie odebrał.-Gdy Stephanie wzięła do ręki mój wisiorek ostro się wkurzyłam.
-Posłuchajcie mnie plastiki, jeśli któraś z was tknie Leona to przysięgam, że wasze obcasy będą w mojej ścianie, a wasza tapeta nada się do wyłożenia mojego pokoju. Zrozumiano!?-One przerażone pisnęły i uciekły w dal. Przewróciłam teatralnie oczami i ruszyłam dalej w drogę do pokoju mojego chłopaka. Gdy otworzył mi drzwi od razu się do niego mocno przytuliłam.
-Co się stało kotek?-Spytał Leon gładząc mnie po włosach
-Spotkałam te dwa plastiki i one chcą mi Ciebie odebrać.
-Steph i Ludmiła? Nie przejmuj się nimi, ani trochę nie dorównują Tobie.
-Ale ja tak się o Ciebie boję.
-Kochanie nie masz o co.-Leon poprowadził mnie za rękę do jego pokoju po czym zamknął na klucz drzwi i wbił się w moje wargi. Oddałam pocałunek ciągle go pogłębiając. Szatyn położył nas na łóżku i zaczął schodzić na moją szyje.
-Leon, proszę Cię.
-Spokojnie, przecież jeśli jeszcze nie jesteś gotowa poczekam.-Chłopak pogłaskał mnie czule po głowie i pocałował w czoło. Wtuliłam się w niego bardzo mocno lekko przymykając oczy.
-Jak mi dobrze w Twoich objęciach.
-Już nigdy nie mam zamiaru Ciebie wypuszczać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejoł! Tutaj wita was zakręcona ja! Kochani Wy moi czemu nie komentujecie? Jest ponad 40 wyświetleń, jeden obserwator, a komciów nic :'-(. Wiem że dopiero niedawno go założyłam i nie mogę dużo do was wymagać. Nie chcę być natrętna więc sorry :* bayo :*


CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ=SZYBCIEJ NEXT

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz